Blaski i nędze rubasznego żywota jednego z ostatnich wolnych duchów odchodzącego w niebyt Dzikiego Zachodu. Tytułowy Cable (Jason Robards), porzucony na pustyni przez wiarołomnych towarzyszy, będąc już jedną nogą w grobie natrafi na źródło, które nie tylko uratuje mu życie, ale zapewni także godziwy byt na przyszłość. W końcu woda na szlaku dyliżansów to skarb. Cable pokocha ze wzajemnością blond kurtyzanę Hildy (Stella Stevans) z którą przeżyje swoje najlepsze chwile, zaprzyjaźni się z wielebnym Sloane'em (David Warner), pastorem i maniakiem seksualnym, będzie miał też okazję do rewanżu na dawnych kamratach (L.Q. Jones i Strother Martin). Zdobędzie szacunek lokalnej społeczności. Nie wygra jednak z cywilizacją, od której nie ma i nie będzie odwrotu. Wszyscy, którzy liczyli na balet przemocy w stylu Dzikiej Bandy , zostali tym filmem kompletnie zbici z pantałyku. Kolejny western Krwawego Sama okazał się lekką i sprośną powiastką filozoficzną w duchu oświeceniowo-łotrzykowskim, nie pozbawioną podtekstów religijnych a na dodatek utrzymaną w tonacji zaskakująco romantycznej. Zdjęcia do tej skromnej i kameralnej produkcji rozpoczęto z budżetem 800 tys.$, który na skutek ciągłych problemów z pogodą i licznych przestojów w realizacji, urósł do blockbusterowej jak na tamte czasy kwoty przeszło 3 milionów 700 tys. Klapa finansowa w kinach była murowana.