Rok 1825, Ziemia van Diemena. Irlandka Clare odsłużyła zasądzoną karę i niecierpliwie czeka na powrót do męża i dziecka. Jednak powrót ten wciąż się przeciąga, co szalenie frustruje zarówno ją jak i jej męża. Nadchodzi w końcu dzień pełen dramatycznych wydarzeń, których reperkusje prowadzą do straszliwej tragedii... Na pierwszy rzut oka niezwykle brutalne kino zemsty, bo okrucieństwo pod każdą postacią aż wylewa się z ekranu. Atakuje falami od początku do samego końca. Ale wrażenie prostego kina zemsty szybko znika, bo mimo że ten klasyczny wątek rzeczywiście tu dominuje, to jednak obok niego pojawia się całe spektrum kwestii równie ważnych dla ukazywanych wydarzeń: sprawiedliwość, miłość, strata, potrzeba przynależności, relacje między białymi kolonistami a rdzenną ludnością Australii, rasizm, przemiana, przyjaźń... To z pewnością jeden z najważniejszych australijskich antywesternów ostatnich lat. Przy okazji częściowo kino rewizji z domieszką dramatu aborygeńskiego i kina psychologicznego. Rasowy, bardzo okrutny, świetnie sfilmowany (przez polskiego operatora Radosława Ładczuka) i dający do myślenia.