Montana, lata 80-te XIX wieku. W dolinie Missouri dochodzi do serii kradzieży koni, więc rozwścieczeni hodowcy wynajmują ekscentrycznego tropiciela, który za zadanie ma ukrócić ten proceder. Antywestern, którego dzieje (jaki on sam) są dość dziwne i niezwykłe. W momencie wejścia na ekrany nie zdobył przychylności krytyki ani widzów stając się raczej niewypałem wytwórni i artystyczną klapą Arthura Penna. Sam reżyser zresztą wspominał, że podczas kręcenia Marlon Brando "był poza kontrolą" przyczyniając się do trudności w postępach prac nad filmem. Różnego rodzaju dziwactwa i ekscentryczne zachowanie Brando rozpraszały też Jacka Nicholsona. Ostatecznie przełożyło się to jednak na fascynujący występ i bardzo ciekawe role obydwóch słynnych aktorów. I choć, jak już wyżej wspomniano, z początku film spotkał się z chłodnym przyjęciem, to z czasem jednak szlachetniał niczym wino i stopniowo stawał się coraz bardziej uznany aż w końcu stał się niemal klasykiem. Z tym, że jego status prawie klasyka nie przez wszystkich jest zauważany i nie we wszystkich rankingach westernów (rankingach różnego rodzaju, np. antywestern) film ten jest uwzględniany. Na szczęście jego siła jest na tyle duża, a poziom artystyczny tak wyraźny, że nie grozi mu całkowite zapomnienie i nie pozostanie jedynie mało znaną ciekawostką w dorobku Arthura Penna i historii westernu.