Survivalowy western traperski w niezmiernie często eksploatowanych szatach kina zemsty. Ale przy okazji rasowy, przygodowy film drogi z kilkoma ważnymi kwestiami do przemyślenia. Westernowe kino zemsty posiada w tej chwili już chyba wręcz przesadnie bogatą reprezentację i powoli może nieco nużyć i odstręczać powtarzalnością i zgraniem tego oklepanego na wszystkie sposoby motywu. Tu jednak mamy kilka wyraźnych powiewów świeżości. Zalicza się do nich głównie obłędna forma wizualna filmu, świetnie zagrane postacie dwóch antagonistów, niezwykle realistyczne sceny przemocy (atak niedźwiedzia to wstrząsające arcydzieło animal attack) i doskonale pokazana droga przez mękę głównego bohatera. Droga w znaczeniu dosłownym (lasy, rzeki, góry i śniegi) i droga duchowej motywacji, by jeszcze przynajmniej przez jakiś czas (do czasu wyrównania rachunków) nie dać się szponom śmierci. Ultrasurowe, bolesne i ciężkie kino. W zasadzie nic nowego w gatunku, a jednak warte ponownego przeżycia.