Wedrujący po Oregonie młody kucharz Cookie Figowitz (John Magaro) zaprzyjaźnia się z przypadkowo napotkanym chińskim imigrantem o imieniu King Lu (Orion Lee). Z czasem okazuje się, że Cookie jest kucharsko naprawdę niezwykle utalentowany, a Chińczyk odważny i przejawia smykałkę do interesów. Obydwaj mają także swoje marzenia i plany na przyszłość. Wspólnie więc planują i szybko rozkręcają nie całkiem legalny biznes... Western specyficzny, bo zupełnie pozbawiony swoich poważnych atrybutów: rewolwerów, koni, saloonów, dam do towarzystwa i nawet szeryfa czy miasteczka (chociaż w zamian jest faktoria i jej naczelnik). Pierwsza krowa jest zupełnie innym spojrzeniem na Dziki Zachód, można powiedzieć takim marzycielsko-kulinarnym. Ciekawie pokazuje też zaradność i pomysłową przedsiębiorczość bohaterów. Spokojna narracja, prosta i oryginalna fabuła, bolesny wręcz realizm ukazywanego świata (zabłocona faktoria i jej niezbyt schludni mieszkańcy) plus bardzo nietypowy początek i zakończenie czynią z Pierwszej krowy pozycję zupełnie nową, świeżą i naprawdę wartą zobaczenia, choć wymagającą - jak to u tej ceniącej fabularny minimalizm reżyserki - dosyć sporego samozaparcia i cierpliwości.