"Potwory! Prehistoryczne potwory!" jak obwieszcza slogan reklamowy filmu. A inny dodaje i uzupełnia: "Kowboje vs dinozaury w zaginionym świecie zakazanej doliny." I o tym właśnie traktuje ten film będący swoistym 3 w 1. Jest to bowiem naprawdę przedni western, fantastyka i kino przygodowe. W zasadzie nic bardzo nowego, bo podobnego rodzaju historie były już widywane wcześniej (np. King Kong, Them! czy Tarantula), ale tu mamy akcję osadzoną w Meksyku i porywające sceny starć kowbojów z dinozaurami. A i piękne kobiety też się znajdą. Czyli wszystko, co powinno jest na swoim miejscu i układa się w wyborną całość. Doskonała odskocznia od dzisiejszego, wszechobecnego CGI, teledyskowego montażu i ogłuszających ryków marvelowskich popromiennych mutantów. Pozycja obowiązkowa dla oldtimerów (i nie tylko) pragnących przypomnieć sobie klimat niedzielnych obiadów, gdy przy schabowym i kiszonych ogórkach oglądało się z dziadkiem w TV klasyczne westerny. A dodatkowo Gwangi nie jest li tylko prostą rozrywką, to film z zaskakująco głębokim i niestety bardzo gorzkim przesłaniem.