Opowieść o młodej dziewczynie Letty Mason (absolutnie wspaniała rola Lillian Gish), która po śmierci rodziców opuszcza dom w Wirginii i wyjeżdża do Teksasu na farmę przybranego brata (Edward Earle). Letty nie jest przyzwyczajona do panujących w nowym dla niej miejscu warunków życia, a szczególnie do nieustannie szalejącego wiatru. Dochodzi do tego konflikt z żoną Beverlye'go (Dorothy Cumming) i wymuszone dramatycznym rozwojem wypadków wyjście za mąż za (pozornie dość prostego i nieokrzesanego) kowboja Lige'a (Lars Hanson)... Reszta historii streszcza się w słowach jednego z kadrów: "Wiatr... piach... piach... wiatr... Dziś... jutro... na zawsze...". Niesamowity, momentami wręcz psychodeliczny czarno-biały western, którego pełnoprawnym bohaterem zostaje tytułowy wicher. Wicher (wg Indian biały "koń-duch żyjący w chmurach"), którego prawie namacalna obecność symbolizuje pogmatwane życie i wewnętrzne rozterki Letty. Sceny żywiołu (czy to wewnątrz rozdzieranego wichurą domu czy na otwartej przestrzeni prerii) do dziś robią niesamowite wrażenie, a rzemiosło aktorskie Gish i Hansona należą do tych najwyższej próby. Gęstniejącą z minuty na minutę atmosferę jeszcze bardziej podkreśla pojawiająca się w kłębach piasku i chmurach galopująca sylwetka konia-zjawy... Mistrzowskie operowanie światłem, cieniem, dynamiczne ujęcia wichury i samo zakończenie filmu sprawiają, że zasłużenie stał się perłą w koronie filmu niemego i klejnotem westernu.