Film opowiada historię Philipa Wermeera (Alberto Dentice), uciekiniera z więzienia, na które został skazany za zabójstwo założyciela Saxon City Ebenezera Saxona, dalej zwanego Patriarchą. Po śmierci ojca, miastem rządzą jego niebezpieczni i zdemoralizowani synowie (znakomicie dobrani do ról Frank, Mazza i Grunberg). Wraz z Wermeerem do miasteczka przyjeżdża stary szeryf Clayton (Lee Van Cleef), również próbując rozwiązać zagadkę śmierci Patriarchy. Na miejscu dochodzi do kolejnych spięć z rodziną Saxonów, zaś Wermeer prócz udowodnienia swojej niewinności chce odnaleźć także zabójcę swojego ojca. Debiut Santiego, który fachu uczył się na planie westernów Leone to bardzo stylowa i dobrze zrealizowana opowieść, w której aspekt rozwiązywania kryminalnej zagadki jest na równi z westernowymi akcentami i przygodowymi walorami całości. I choć sam whodunit jest dosyć łatwy do odgadnięcia, napięcie budowane jest wzorowo, kumulując się w scenie wskazania mordercy i finałowego pojedynku w corralu. Dobra realizacja scen kaskaderskich, ciekawe kadrowanie i świetne oświetlenie kadrów budują bardzo solidny western. Charakterystyczne dla włoskiego spagwestu elementy komediowe pojawiają się z wyczuciem i nie dominują fabuły, która dzięki wątkowi zagadkowej śmierci odświeża nieco gatunek. Głównym gwiazdorem jest weteran LVC, który mimo siwiejących i przerzedzonych mocno włosów nadal posiada charakterystyczny błysk w oku i sprawnie odnajduje się w postaci szeryfa rozwiązującego śledztwo.