Przepędzani ze swych odwiecznych siedzib Indianie podejmują desperacką próbę marszu w poszukiwaniu nowego miejsca na świecie. W trakcie wędrówki okazuje się, że dla części z nich taki trud jest ponad siły,
a w dodatku wszędzie wokół panoszą się hordy nowych Białych właścicieli amerykańskiej ziemi. Ten kilkunastominutowy dramat indiański jest dowodem na to, że już ponad pięćdziesiąt lat przed
Jesienią Czejenów (1964) kręcono filmy poruszające podobną tematykę. Także skala bezradności Indian wobec dominacji Białych jest przytłaczająca, przywołując na myśl film takie jak Hombre (1967)
Martina Ritta czy wyżej wymieniony western Forda. Griffith, w swoim stylu, umiejętnie naciska na guziki wywołujące ogromne emocje, nie bacząc na doktrynę narodową czy poprawność polityczną.
I choć najważniejsze indiańskie role fabularne zagrali Biali (co było wówczas częstą praktyką), to nie sposób nie docenić wkładu jaki ten dramat odegrał w filmowym ukazywaniu losu Indian, a
także inspiracji jaką wraz z The Mended Lute (1909) musiał się stać zarówno dla indiańskich twórców (James Young Deer), fancuskich (Gaston Roudés), jak i dla Amerykanów.