Przedostatni western Johna Sturgesa, zrealizowany wg. scenariusza Elmore'a Leonarda. Zarazem powrót na terytorium (geograficzne ale i fabularne) Siedmiu Wpanialych, tyle że z przetasowaniem tamtych motywów. Tym razem meksykańska wioska zagrożona jest przez ekipę jankeskich pistoleros, a zaprzyjaźniona z wieśniakami banda muchachos ukrywa się w górach. Tytułowy Joe (Clint Eastwood), człek z bujną przeszłością a obecnie drobny pijaczek i takiż ranczer, zostaje wynajęty jako skaut przez kilku łowców głów, mających za zadanie wytropić i posłać do piachu grupę zbuntowanycxh Meksykanów. Śmieli bowiem domagać się praw własności do ziemi, zagarniętej przez władze jankeskiej mieściny. Regulatorzy uzbrojeni są w nowoczesne czterotaktowce z optyką, a najbardziej agresywny z nich szpanuje dodatkowo 10-strzałowym Mauserem C96. Joe współpracuje, ale metody chlopaków stosowane wobec bezbronnej biedoty od pewnego momentu przestają mu się podobać. Rozwali więc łeb komu trzeba i ze zdobycznym Mauserem stawi czoła pewnym siebie zabójcom. Niby wszystkie komponenty są na swoim miejscu, ale całość funkcjonuje średnio. Czuć brak większego zaangażowania po obu stronach kamery, reżyseria jest chłodna i zaledwie poprawna, sceny akcji dość zachowawcze, a świetnie skompletowany aktorski team ( John Saxon, Robert Duvall, Eastwood) gra nie wkładając w to większych emocji. Z logiką zachowań niektórych postaci też bywa na bakier. Niemniej cała historia wciąga, a niedosyt czuć dopiero po napisie ,,THE END".