Bardzo widowiskowy i nakręcony z rozmachem krótki metraż o dwóch sierotach, które po przybyciu do wuja mieszkającego na Dzikim Zachodzie, stają się zarzewiem konfliktu między osadnikami a Indianami. W filmie oglądamy m.in. Lillian Gish i Henrego B. Walthala. The Battle of Elderbush Gulch krytykowane było za bardzo negatywne przedstawienie Indian. Faktycznie jest kilka mocnych scen (np. scena uderzenia o ziemię dzieckiem), a Indianie rzeczywiście są dzicy i żądni krwi - konflikt wybucha po tym jak dwójka Czerwonoskórych próbuje zjeść pieski należące do dziewczynek i jeden z nich ginie. Film jest ciekawym pomostem między wczesnymi westernami Griffitha, jak Fighting Blood (1911) a jego najbardziej epickimi dokonaniami, jak Narodziny narodu (1915). Np. motyw grupy osadników broniących się w ciasnej izbie i przedarcie się jednego z nich by wezwać kawalerię jest klonem Żołnierskiej krwi. Co ciekawe takie sceny pojawiają się w westernach do dziś (np. Horyzont Costnera). Z drugiej strony sceny batalistyczne z charakterystycznym ustawieniem kamer, dziesiątkami statystów, dymem i ogniem to namiastka scen wojennych z Narodzin narodu.