"U zarania dziejów, gdy świat spowijało czerwone światło, pustynny wiatr miał ludzką postać. Przypadek sprawił, że urosły mu skrzydła. Wzniósł się w powietrze - jak ptak. Stał się myśliwym niczym jastrząb. Polował, skrywał się w najdalszych zakątkach świata, gdzie magia nadal jest obecna. Dawniej był człowiekiem, zatem dręczą go ludzkie namiętności. Czasem ogarnia go gniew, a swoją złość przelewa na umęczoną ziemię. Ludzie zamieszkujący pustynię Namib mają swoją nazwę dla tych gwałtownych wichrów wiejących znikąd. Zwą je diabelskim pyłem" - tak głosi wstęp filmu. A nieco prościej można ująć to tak: "Na pustynne pustkowie w Afryce przybywa diabeł. Pod postacią mężczyzny sieje strach i zniszczenie". Niesamowicie klimatyczny film (sposób kręcenia zdjęć poprzez czerwony filtr) osadzony we współczesnych realiach i określany jako "psychodeliczny slasher i spaghetti western". Łączy w sobie elementy baśniowe, wierzenia afrykańskie, horror, kryminał i western. Trudny w jednoznacznej klasyfikacji, ale na pewno jest to weird west. Dodatkowo wyróżnia go ciekawa ścieżka dźwiękowa (początkowo mogąca kojarzyć się trochę z muzyką z "Terminatora 2" i chorałem gregoriańskim) i lekkie nawiązania do apartheidu i sytuacji politycznej ówczesnej RPA.