Stephen (Wilfred Lucas), skaut kawalerii, dołącza do regimentu pod wodzą „custerowskiego” dowódcy, który rozkazuje dokonać masakry Indian. Tymczasem jego niedoszła narzeczona (Blanche Sweet) zakłada rodzinę i wraz z mężem (Charles West) przyłącza się do karawany. Pech sprawia, że wozy jadą przez tereny żądnych zemsty Indian. Osaczeni w Wąwozie Śmierci osadnicy zajadle się bronią, ale jeden po drugim giną od noży, strzał i kul Indian – ich ostatnią nadzieją jest stacjonujący nieopodal regiment Stephena.
Masakra to, nie licząc Ramony (1910), najważniejszy western od czasu Napadu na ekspres (1903) Edwina Portera. O pół roku wyprzedził inny wybitny obraz pt. Najeźdźcy (The Invaders, 1912) w reżyserii Francisa Forda i T.H. Ince'a. Mimo dosyć stereotypowego przedstawienia Indian, ich intencje są następstwem ataku Białych, więc jak zwykle u D.W.G jest tu świetny balans, który nadaje historii wiarygodności i realizmu.
Niezłe wrażenie robi rozmach tego niespełna półgodzinnego filmu – dziesiątki, jak nie setki konnych statystów, montaż równoległy, sceny kręcone ze wzgórza (już to robił wcześniej, choćby w Ramonie); sceny z dzikimi zwierzętami – jak scena w której jadącej karawanie przyglądają się kojoty, rozgonione ostatecznie przez niedźwiedzia grizzly; dbałość o szczegóły na drugim i trzecim planie; karawanę stanowi interesująca społeczność, w której znaleźli się i ksiądz i szulerzy, i traperzy – wszystko to, co znajdzie się w najbardziej znanych westernach pionierskich.